[Lufthansa] Wiadomości, opinie, fakty

...wszystko o lotnictwie cywilnym
LAPA
Posty: 562
Rejestracja: niedziela, 19 lut 2006, 21:37
Kontaktowanie:

Postautor: LAPA » środa, 09 lip 2008, 12:05

Lufą latalem jedynie na "longholach".
Zawsze ponad godzina spoznienia.
Zarcia w takim 747 czy 340 (bo tylko te typy mi sie do tej pory trafiały) zarełka pod dostakiem, niekończona sie czekolada milka, strumienie campari, 3 obiady, uparta załoga (do kokpitu chocby nie wiem czym sie wylegitymowac to nie wezma - ponoc na krotszych trasach latwiej), fajne kocyki ;-) ... fakt linia jest "nudna", stewki maja gestapowska dyscypline, przez co wydaja sie byc mocno zestresowane - sztuczne usmiechy itp...

W porownianiu do np. United (tez na longholach) to w lufie jest wielki lad i porzadek.
Pozdrawiam
LAPA

---=== www.talh.pl ===---

Awatar użytkownika
jOlka
Posty: 86
Rejestracja: poniedziałek, 19 lis 2007, 19:40
Lokalizacja: tu i tam
Kontaktowanie:

Jednak "za"

Postautor: jOlka » wtorek, 05 sie 2008, 18:40

Jezeli chodzi o lufe, to moge wypowiedziec sie na temat lotu w "longholach".
Porzadek, zorganizowanie- jak to Niemcy, jedzenia full i dobre, picie :) ok, stewki mile i dobrze wykonujace swoja prace, niekoniecznie ladne (ale nie o to chodzi przeciez). Dobrze kojarzaca sie linia. A czy nudna? hmm.. zalezy czego sie oczekuje, wiadomo ze basenu na pokladzie nie proponuja w ofercie, ale szampan owszem. ;)
~~~~~_|_~~~~
'---@---(_)---@---'
~~~~" * "~~~~

Awatar użytkownika
Geo
Posty: 705
Rejestracja: niedziela, 19 lut 2006, 22:11
Lokalizacja: Tczew
Kontaktowanie:

Re: Jednak "za"

Postautor: Geo » wtorek, 05 sie 2008, 19:02

jOlka pisze:...niekoniecznie ladne (ale nie o to chodzi przeciez)

Jak nie? Znacznie przyjemniej się leci gdy masz w personelu śliczne skośne stewki max 30 lat niż jakąs miss lat '50 :wink:
Obrazek

Bart
EPGD Spotters
Posty: 278
Rejestracja: poniedziałek, 22 sty 2007, 19:41
Lokalizacja: Gdańsk
Kontaktowanie:

Postautor: Bart » czwartek, 12 lut 2009, 12:22

Tak a propos "incydentu monachijskiego" J.M. Rokity ( http://wiadomosci.onet.pl/9933,temat.html ). Wypowiedź o regułach Lufthansy co do awanturujących się pasażerów: http://wiadomosci.onet.pl/4538023,relacjetv.html (po drugim podniesieniu głosu przez pasażera na personel i odmowie opuszczenia samolotu, kapitan wzywa policję). To się nazywa niemiecka dyscyplina ;) .

Awatar użytkownika
kex_
Posty: 357
Rejestracja: czwartek, 21 sie 2008, 11:17
Lokalizacja: Gdańsk
Kontaktowanie:

Postautor: kex_ » czwartek, 12 lut 2009, 15:55

Ja po tym incydencie, który przytrafił się Rokicie na pewno Lufthansą nie polecę bo załoga tam jest nieprzyjemna i "Polaka biją" :lol: a tak całkiem na poważnie, to biorąc jak często latam w ogóle (w wakacje raz na ruski rok) i jeszcze jakiego mam farta do lotów (jak nie charter wakacyjny to LOT) to lot LH mi się trafi za jakieś... 27 lat najszybciej :P ale co się odwlecze..
Pozdrawiam :)
Paweł

Awatar użytkownika
KubaN
Moderator
Posty: 3393
Rejestracja: poniedziałek, 20 lut 2006, 10:41
Lokalizacja: Gdańsk GDN/EPGD
Kontaktowanie:

Postautor: KubaN » czwartek, 12 lut 2009, 17:18

Ja nie narzekam, sztywniacy są, ale przyjemnie się lata.
Pozdrawiam, JN

Obrazek

LAPA
Posty: 562
Rejestracja: niedziela, 19 lut 2006, 21:37
Kontaktowanie:

Postautor: LAPA » wtorek, 24 mar 2009, 08:32

http://wiadomosci.onet.pl/1548502,2677,1,kioskart.html

Nie poleciałam z Rokitą

Kiedy dowiedziałam się, że Jan Rokita chce od Lufthansy 300 tys. euro, przerwałam milczenie

Upłynął miesiąc od udziału dr Wiesławy K. w zagranicznej konferencji naukowej i jej powrotu 10 lutego z Monachium do Krakowa samolotem Lufthansy, rejs LH3336, który planowo miał wystartować o godzinie 21.25.

Po prawie dwugodzinnym oczekiwaniu na pasie startowym, gdy wreszcie wyprowadzono z samolotu pasażera, z którym pilot nie chciał lecieć, podszedł do niej funkcjonariusz niemieckiej straży granicznej i zapytał po angielsku, czy nie chciałaby podać swojego adresu i być świadkiem incydentu, do jakiego doszło na pokładzie tego boeinga 737. Odmówiła, choć bardzo dobrze widziała, co się działo. Potem, już przy wysiadaniu na lotnisku w Krakowie, a było to ok. 1.30 w nocy, podeszła do niej stewardesa i zapytała, czy przypadkiem nie zmieniła zdania i czy zgodzi się być świadkiem. Nie zgodziła się po raz drugi. Po raz trzeci odmówiła, gdy następnego dnia zatelefonował do niej dziennikarz radia RMF i poprosił o zrelacjonowanie tego, co się działo, bo "przecież wiemy, że

była Pani w tym samolocie,

którym miał lecieć Rokita". Ani w domu, ani na uczelni dr K. nie opowiedziała, co było w samolocie, choć bała się, że ktoś rozpozna ją po głosie, bo słuchając relacji radiowych i telewizyjnych, w tle wrzasków wzywającego na pomoc rodaków Rokity, można usłyszeć jej głos: "Niech pan wysiądzie". Nie chciała przyznać się, że była w tym samolocie, bo dla niej to nie była żadna sensacja, ale coś tak żenującego, że chciała o tym jak najszybciej zapomnieć. Nie chciała też szkodzić politykowi, który i tak musi mocno przeżywać odsunięcie go na boczny tor. Przypuszczała, że Rokita wszystko przemyśli, przeprosi za swoje zachowanie i będzie po sprawie.

Tak jednak się nie stało i gdy kilka dni temu dr K. przeczytała w "Gazecie Krakowskiej", że Jan Rokita chce żądać od Lufthansy 300 tys. euro odszkodowania, wytoczyć proces nie tylko tym liniom lotniczym, ale i władzom niemieckim, bo został potraktowany jak na Białorusi, to zmieniła zdanie i przyznała się, że siedziała w 11. rzędzie tego samolotu. Rokitowie byli w 9. Nelly Rokita przy oknie, jej mąż w środku, miejsce przy przejściu było wolne.

Dr K. nie wie, kiedy Rokitowie wsiedli do samolotu. Nie było ich w sali odlotów, gdzie wszyscy czekali na opóźniony start. Do samolotu szła "rękawem" na samym końcu i też ich nie widziała. Dopiero gdy wszyscy byli już na swoich miejscach, zauważyła kobietę w wielkim czerwonym kapeluszu i w białych rękawiczkach, która przeszła przez cały samolot i wdała się w rozmowę po niemiecku ze stewardesą, pokazując na mężczyznę w czarnym kapeluszu siedzącego w klasie biznes. Wtedy poznała, że to Rokitowie.

– Nie znam niemieckiego, ale nietrudno było zrozumieć, że chciała uzyskać zezwolenie na zajęcie przez nich miejsc w klasie biznes, na co stewardesa nie zgodziła się, bo mieli kupione bilety w klasie ekonomicznej. Nelly Rokita to zrozumiała i usiadła przy oknie w 9. rzędzie, a Rokita pozostał tam, gdzie siedział. Po chwili stewardesa podeszła do niego i poprosiła go o przejście na swoje miejsce, co on zrobił z gestem oburzenia, nie zabierając jednak ze sobą płaszczy.

Niemiecka stewardesa zabrała płaszcze z foteli w klasie biznes, zwinęła je w rulon i włożyła do pierwszego wolnego schowka w klasie ekonomicznej, gdyż nad fotelami Rokitów wszystkie schowki były zajęte. – Gdy zatrzaskiwała klapę tego schowka, nagle ze swego miejsca poderwał, się Rokita i krzycząc: "What do you do?", czyli "Kim pani jest", odepchnął ją, wyjął płaszcze i przeniósł je do bliższego schowka, mówiąc: "Co za chamstwo!". To nie było uderzenie, ale wyraźne popchnięcie. Do tego stewardesa najwyraźniej mogła poczuć się urażona słowami: "Kim pani jest?". Osobiście przypuszczam, że Rokita chciał powiedzieć: "What are you doing?", czyli "Co pani robi?", ale

nie znając angielskiego,

powiedział co innego. Nie jestem też przekonana, czy ta stewardesa nie znała trochę polskiego i nie zrozumiała, co to jest chamstwo.

Potem nastąpiło to, co już było wielokrotnie opisywane. Stewardesa poinformowała o incydencie pilota i po chwili przez mikrofon pilot poprosił, aby awanturujący się pasażer opuścił pokład samolotu, bo drzwi są otwarte. Gdy na ten apel nie było żadnej reakcji, stewardesa podeszła do Rokitów i wiedząc, że Nelly Rokita mówi po niemiecku, tłumaczyła jej, że Jan Rokita musi opuścić pokład, bo samolot nie odleci. Gdy nie było żadnej reakcji na kolejną prośbę o dobrowolne wyjście z samolotu, stewardesa udała się ponownie do kabiny pilota. Po ok. 10 minutach weszli na pokład dwaj potężnie zbudowani funkcjonariusze niemieckiej straży granicznej, z przypiętymi czarnymi pałami, i skierowali się wprost do fotela, na którym siedział Rokita. Ale on znowu odmówił wyjścia.
– Chwycili go za ramiona i próbowali wyciągnąć, ale Rokita tak kurczowo trzymał się fotela i zaczął krzyczeć, piszczeć, wzywać na pomoc. Jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam mężczyzny tak krzyczącego. To był jeden wielki pisk, wzywanie rodaków, Jezusa i nie wiadomo kogo jeszcze na pomoc. Mimo próśb nie tylko z mojej strony, ale i innych pasażerów, Rokita nie chciał wyjść. Niemieccy pogranicznicy poszli po posiłki. Wrócili w towarzystwie dwóch policjantów w żółtych odblaskowych kamizelkach. Przynieśli też kajdanki.

Gdy już czwórka niemieckich funkcjonariuszy weszła na pokład samolotu, jeden z Polaków siedzący dwa rzędy przed Rokitami i znający język niemiecki zaczął im tłumaczyć, że Rokita to polski polityk, co na nich nie zrobiło żadnego wrażenia. Ci sami funkcjonariusze straży granicznej, którzy poprzednio nie potrafili wyciągnął Rokity z fotela, tym razem w towarzystwie policjantów zastosowali chwyt za głowę, sprawnie wyciągnęli go z fotela i przy akompaniamencie wołania na cały samolot o pomoc, "bo Niemcy mnie biją", założyli mu kajdanki.

– Gdy Rokitę wyprowadzano, ludzie zaczęli klaskać. Wszyscy już byli tą sytuacją bardzo zmęczeni. Nie dość, że odlot już był opóźniony, to jeszcze przez Rokitę musieliśmy tak długo stać na lotnisku. Nie wiem, kto zaczął pierwszy klaskać, ale chyba jednak Niemcy, a Polacy zaraz do nich dołączyli. Poza tym było w naszym samolocie kilku Azjatów, którzy nie bardzo wiedzieli, co się dzieje, ale też klaskali, bo chcieli wreszcie lecieć.

Dr Wiesława K. opowiedziała nam tę historię, ale nie chce ujawniać nazwiska, gdyż jest jej ogromnie wstyd za to, co się zdarzyło w tym samolocie.

– Tu nie ma znaczenia, czy Rokita uderzył stewardesę, czy ją tylko pchnął, tu chodzi o poziom naszej klasy politycznej. Jeżeli kogoś stać tylko na klasę ekonomiczną, to nie może podróżować w klasie biznes. Jeżeli ktoś nie zna angielskiego i swoją wypowiedzią obraża stewardesę, to tylko do siebie może mieć pretensje. Jeżeli ktoś nie reaguje na wielokrotne prośby o opuszczenie samolotu, o co proszą go pilot, stewardesa, współpasażerowie, pogranicznicy i policjanci, nie może być zdziwiony, że funkcjonariusze z lotniska wykonują swoje obowiązki. Dlatego mam taki niesmak po tym locie i nikomu nie chciałam tego opowiadać. Liczyłam jednak na szczyptę pokory, a zamiast tego przeczytałam, że sprawca chce być ofiarą.

***

Pan Rokita po angielsku powiedział "what do you do?" - co nie znaczy ABSOLUTNIE nic innego, jak tylko: "co ty robisz zawodowo?", czyli widząca już niejedno w swoim życiu stewardesa mogła zrozumieć to tak: "czy ty przypadkiem nie jesteś np. prostytutką a nie jakąś stewardesą, bo co ty tu robisz?", czyli w jej przekonaniu pan Rokita mógł poddawać w wątpliwość jej wykonywaną profesję... Więc jeśli "premier z Krakowa" chciał zapytać się stewardesy jednak o to, co zrobiła z jego garderobą, miał psi obowiązek zapytać się: "What are you doing?" - i nie inaczej. Ale jeśli pan Rokita nie umie języka angielskiego ani niemieckiego (mieszkając w środku Europy!!!!) i na premiery w Warszawie się pcha, to niech zadaje pytania po polsku, bo stewardesy z Lufthansy rozumieją wiele podstawowych zwrotów również z języka polskiego...

Więc p dr. K miała rację: swoim pytaniem pan Rokita jedynie mógł obrazić stewardesę, jak ze słynnym zdaniem z powieści "Przedwiośnie", gdzie Polak chcący być uprzejmy wobec Rosyjskiej damy, która miała wpiętą w suknię czerwoną różę, zachwycił się i zniekształconym rosyjskim, zamiast powiedzieć: "jaka śliczna róża", powiedział był do damy: "jaka czerwona morda". I co? Czy owa dama miała analizować w tym momencie, czy pan ów może zna słabo rosyjski język i miała dokonać analizy porównawczej podobnie brzmiących zwrotów z języka rosyjskiego ale nie obraźliwych, czy miała jednak prawo w stresie poczuć się obrażana!!! Podobnie miało miejsce z niemiecką stewardesą: ona usłyszała konkretne pytanie w języku angielskim (nie swoim ojczystym) i to pytanie o jej profesję zadane podniesionym głosem, w bardzo konkretnym kontekście sytuacyjnym!!! I to będzie jednak okoliczność przemawiająca na niekorzyść pana Rokity: bo mało, że nie zna żadnego języka europejskiego poprawnie, to nauczył się zwrotu po angielsku, który wypowiedziany w odpowiedniej intonacji - obraża, bo poddaje w wątpliwość czyjąś profesjonalność...
Pozdrawiam

LAPA



---=== www.talh.pl ===---

przyb
Posty: 447
Rejestracja: niedziela, 19 lut 2006, 21:36
Lokalizacja: Gdańsk
Kontaktowanie:

Postautor: przyb » wtorek, 24 mar 2009, 11:18

Żałośna historia... Mam nadzieję, że nigdy nie będzie mi dane być świadkiem czegoś takiego... Chyba sam bym wysiadł, żeby nie oglądać takich akcji z, bądź co bądź, reprezentantem naszego kraju w roli głównej...

Nie kumam tylko jednej rzeczy w tym artukule... O co chodzi z błędnym tłumaczeniem "What do you do?". Fakt, że na końcu jest niby sprostowanie wraz z nadinterpretacją tego znaczenia, ale nadal nie kumam wcześniejszego błędu. Jakiś niespójny ten artykul... po prostu poziom onetu chyba...

Awatar użytkownika
Geo
Posty: 705
Rejestracja: niedziela, 19 lut 2006, 22:11
Lokalizacja: Tczew
Kontaktowanie:

Postautor: Geo » wtorek, 24 mar 2009, 11:32

przyb pisze:Żałośna historia... Mam nadzieję, że nigdy nie będzie mi dane być świadkiem czegoś takiego... Chyba sam bym wysiadł, żeby nie oglądać takich akcji z, bądź co bądź, reprezentantem naszego kraju w roli głównej...

a ja bym został, aparat w reke i trzaskasz fociszony, potem sprzedajesz opiniotwórczemu faktowi i trzepiesz kasiore :wink:
Obrazek

Awatar użytkownika
kex_
Posty: 357
Rejestracja: czwartek, 21 sie 2008, 11:17
Lokalizacja: Gdańsk
Kontaktowanie:

Postautor: kex_ » wtorek, 24 mar 2009, 18:10

A ja przyznam się szczerze, że jestem tak impulsywną osobą w stresie, że chyba po prostu bym podszedł i dał Rokicie w pysk nie wnikając w to że był osłem (konsekwencji też żałowałbym potem). Tylko nie zrozumcie tego jako jakiegoś chwalenia, po prostu się znam i wiem że tak bym zrobił bo poziom zachowania tego "inteligenta" na pokładzie był taki jak gdyby wpuścić na pokład neandertalczyka. Znalazł się światowiec, który nie robi nic innego jak tylko żenuje swoim zachowaniem :? i wkurza mnie, że zachowanie takich osób rzutuje na cały nasz naród i to jacy jesteśmy (przyznaję się do patriotyzmu aczkolwiek nie fanatycznego ani "LPR-owego")
Pozdrawiam :)

Paweł


Wróć do „Wydarzenia w lotnictwie cywilnym”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 103 gości